Konferencje.pl
/
Artykuły
/
Wywiad z Michałem Czerwińskim – Osobowością Roku MICE Poland 2010
Wywiad z Michałem Czerwińskim – Osobowością Roku MICE Poland 2010
Na zdjęciu: Wywiad z Michałem Czerwińskim konferencjeJaki prywatnie jest Michał Czerwiński, Osobowość Roku MICE Poland 2010 i co oznacza dla niego to wyróżnienie? Jak wyglądała jego droga do sukcesu?
Znalazłem swoje miejsce na ziemi
Największe wyzwanie w codziennej pracy, to dla niego wyzwanie ze sobą samym. Firmę traktuje jak dziecko, ale do branży Incentive Travel trafił przez przypadek. Praca zabiera mu 80 procent czasu. Chcieliśmy się dowiedzieć, jaki jest poza nią.
Co poczułeś, odbierając nagrodę Człowieka Roku?
Metę któregoś z etapów. Rzeczywiste osiągnięcie celu, który postawiłem sobie dawno temu. Poczułem, że mi się udało, że zrealizowałem to, co sobie założyłem. To niezwykle miłe uczucie.
To znaczy, że „zaplanowałeś” sobie tę nagrodę?
Tak. To był konkretny cel. Żeby kiedyś taką nagrodę odebrać.
Ale mam nadzieję, że nagroda nie była celem samym w sobie...
Oczywiście, że nie. To wartość dodana codziennej pracy. Konkretnych działań. Aby zostać przez branżę docenionym, najpierw trzeba coś dobrego dla niej zrobić. Skoro odebrałem nagrodę, znaczy, że to właśnie się udało. To cieszy i daje sporą satysfakcję. Był to cel, który obrałem sobie zarówno pod kątem biznesowym, jak i część planu rozwoju osobistego.
Nagrodę odebrałeś niedawno. A mnie ciekawi, dlaczego Michał Czerwiński dziś robi to, co robi? Jakie były Twoje początki, dlaczego w ogóle zająłeś się pracą, za którą dzisiaj zbierasz laury?
Zaczynałem prawie sześć lat temu. InDreams tworzyliśmy w momencie, kiedy Incentive Travel postrzegane było jako wakacje, podróże czy ogólnie pojęta turystyka. Zawsze wiedziałem, że jeśli chcemy być poważnie traktowani przez duże korporacje, musimy mieć w ręku silne, konkretne narzędzie. Wszystkie rzeczy, które obecnie realizuje moja firma i oczywiście SOIT, dążą do tego, by Incentive Travel na stałe zagościł w strategiach marketingowych dużych firm. Od dawna miałem z tyłu głowy rozwój całej branży w Polsce, stąd przyszła pora na założenie Stowarzyszenia.
Odpowiedziałeś biznesowo. A ja chciałam tak po ludzku. Taka firma zawsze była Twoim marzeniem, od dziecka siedziałeś nad atlasami i chciałeś podróżować...? Jaki jest prywatny background tego, że dzisiaj jesteś jednym z najbardziej uznanych graczy na rynku Incentive Travel w Polsce? Chcę sprawdzić, kim jest ten w środku ten pan w garniturze, który dzisiaj uśmiecha się z okładek branżowych pism.
Właściwie przez przypadek. Mój serdeczny przyjaciel i późniejszy wspólnik Krzysztof (Czupryna – przyp. red.), bardzo dużo czasu spędził w Tajlandii. Podróżował zresztą długo po całej Azji. To on zaproponował mi wspólny biznes, upatrując w tym potencjał. A ponieważ ja byłem wtedy tak zwanym „wolnym” człowiekiem podzielającym jego pasję podróżowania, nie zastanawiałem się zbyt długo. Obydwaj mieliśmy dużą wiedzę marketingową, więc połączyliśmy to, co wiemy, z tym, co lubimy. Po prostu to zrobiliśmy. Założyliśmy InDreams.
Skąd wzięło się doświadczenie marketingowe? Czym zajmował się wcześniej Człowiek Roku MICE Poland?
Rynek reklamowy. Zresztą tam właśnie poznałem się z Krzysztofem.
Od momentu powstania firmy traktowałeś ją czysto biznesowo, czy wraz z jej powstaniem Twoja pasja do podróży jeszcze bardziej Cię pochłonęła?
Dobry biznes nigdy nie będzie udany, jeśli powstaje bez pasji. InDreams to moje dziecko. Jakbym je stracił, poczułbym się jak po utracie bliskiej osoby.
No właśnie. Dziecko. Patrząc na ilość Twojej pracy i zaangażowania w Stowarzyszenie, masz jeszcze czas na cokolwiek innego? Masz chwilę na jakąkolwiek inną rozrywkę, pasję, która nie jest związana z codziennymi obowiązkami?
Szczerze? Nie. Firma zabiera mi 80 procent czasu. Pozostały jest tylko dla rodziny.
Zakładając, że InDreams nigdy nie powstało. Jak myślisz, co robiłbyś dzisiaj, gdyby nie poszedł ścieżką Incentive Travel?
Trudno mi tak w ogóle pomyśleć. Pewnie zostałbym w branży marketingowej. Napisz, że absolutnie znalazłem po prostu SWOJE miejsce na ziemi. Ani reklama, ani marketing, ani nic innego, co robiłem wcześniej, nie pociągało mnie tak jak to, co robię dzisiaj.
Największe wyzwania w tej codzienności?
Ze sobą. Wiem, że tworzenie biznesu wymaga ode mnie siły woli i konsekwencji, która w codziennej pracy przekłada się na siłę naszego zespołu i całego mojego otoczenia. To chyba to, co nazywa się po prostu samodyscypliną. A tej w sobie nie mam. To wyzwanie, które pokonuję każdego dnia. Moje prywatne wyzwanie, bo to cecha, której nigdy nie miałem, a wiem, że mieć ją muszę.
Aż trudno mi w to uwierzyć... Skoro mówisz o własnych słabościach, to dla równowagi zapytam o największy sukces.
Dzisiejsza pozycja firmy i zdecydowanie ta właśnie nagroda. Traktuję ją bardzo poważnie. Nie jest to statuetka któraś z kolei. Nie wiem, jak traktują wyróżnienia inni, ale dla mnie jest to po prostu ciężka praca, która została doceniona. Nagroda, która oczywiście zobowiązuje do dalszych działań.
To nad czym pracujesz obecnie?
Nad rozwojem firmy oraz Stowarzyszenia. SOIT jest na samym początku drogi. Przez ten rok zrobiliśmy dużo, ale w moim przekonaniu jeszcze w ogóle nie zafunkcjonowaliśmy w głowach zleceniodawców. Bez tego nie będziemy organizacją, która jest w stanie wprowadzać mechanizmy regulujące branżę. Do takiego poziomu musimy jeszcze dorosnąć. I właśnie nad tym teraz pracujemy. Nad propozycjami regulującymi zasady panujące w branży oraz nad kontaktami ze Zleceniodawcami, którzy zaakceptują nasze propozycje. Tylko wtedy możemy być poważnie traktowani jako organizacja oraz branża. To wyzwanie na najbliższy czas.
Powiedziałeś na początku, że nagroda jest końcem pewnego etapu. W jaki w takim razie wkroczyłeś teraz? Do czego dążysz?
Z wielką przyjemnością opowiem Ci o tym, jak już to osiągnę.
Dziękujemy za rozmowę
Poprzedni artykuł
Trendy w organizacji eventów z wykorzystaniem rozwiązań multimedialno-oświetleniowych
Następny artykuł